HARD ROCK HEROES FESTIVAL 2023
Czy najlepszy początek tygodnia nie jest wtedy, gdy rozpoczyna się od dobrego grania na żywo? W poniedziałek (12.06.2023) sześć zespołów zapewniło nam doskonałą rozrywkę w ramach Hard Rock Heroes Festival 2023 w krakowskiej Tauron Arenie, zorganizowanego przez Metal Mind.
Na jeszcze zimną scenę jako pierwsi wkroczyli reprezentanci Lublina – zespół Slave Keeper. Panowie z zespołu grali klimatycznego hard rocka, natomiast ich charyzmatyczna wokalistka (która powinna więcej czasu spędzić nad pracą z mikrofonem) rozgrzała scenę i pierwsze zbierające się pod nią osoby. Zespół zagrał kilka kawałków z debiutanckiej płyty „Ślad”, ale również na zakończenie premierowo przedstawili nowy utwór pt. „Czekam światła dnia”.
Drudzy na scenie pojawili się 1one. Dziewczyny zagrały porządnego rocka, choć nieco przyćmiły swoim blaskiem Panów z zespołu – niesłusznie, bo warto zwrócić uwagę na Artura Olkowicza (bas), a także Adama Łukaszewskiego (perkusja), którzy podczas swoich solówek pokazali fragment ogromnych umiejętności – aż chciałoby się krzyczeć „więcej!”. Miłą niespodzianką był utwór „Dwudziestolatki”, który Sylwia Dziardel wykonała wraz z Grzegorzem Kupczykiem, a także dobrze ograne Highway to Hell, które rozbujało sukcesywnie zwiększającą się publikę.
To, na co każdy z naszej reprezentacji czekał to oczywiście popis zespołu Kruk i Wojtka Cugowskiego. Co to był za koncert! „Dark Broken Souls”, ale również moje ulubione „Rat Race” czy „Mother Mary” moich kolegów sprawiło, że publiczność oddała się zabawie, a my mieliśmy ciarki. Jedyne, do czego w tym koncercie można by się przyczepić to czas trwania – za mało, za krótko. To było fantastyczne show.
Pierwszym artystą spoza naszego kraju był Jorn Lande ze swoim projektem JORN. Trzeba przyznać, że energia ze sceny podczas tego koncertu aż kipiała, Jorn był wszędzie – jak najbliżej publiczności, a prezentował utwory ze swojej właściwie całej dwudziestoletniej twórczości.
Tuż przed główną gwiazdą poniedziałkowego wieczoru na scenie pojawił się prosto ze Szkocji zespół Nazareth. Swój występ rozpoczęli od mocnych brzmień. Nie zabrakło jednak takich hitów jak „Love Hurts” czy „Holiday”. „Dream on” wprawiło zaś publikę w podniosły, pełen emocji nastrój. Energia i poczucie humoru Carla Sentance’a oraz perfekcja gry Pete’a Agnew sprawiła, że koncert ten pozostanie niezapomniany.
Najbardziej wyczekiwanym momentem, gdy pod sceną zrobiło się duszno i ciasno, a krzesełka na trybunach zapełniały się z prędkościa światła, był koncert Deep Purple. Pierwsze wejście i publiczność od razu dała się ponieść. Brzmienie zespołu, światła, aranżacje wizualne za plecami muzyków, a przede wszystkim głos Iana Gilana – wszystko miało swoje miejsce. Zagrali m.in. „Perfect Strangers” czy „Smoke on the Water”. Nie zabrakło również miejsca dla klimatycznego „When a Blind Man Cries”. Podczas koncertu każdy z muzyków miał swój moment. Serce publiczności skradł Don Airley, który degustując wino pokazał, że można grać Chopina i Mazurka Dąbrowskiego na całym sprzęcie i będzie to brzmiało doskonale. Warto było również czekać na popis Simona McBride’a, który przed utworem „Uncommon Man” – zadedykowanym zmarłemu Jonowi Lordowi – pozostawił kolejne, pełne emocji solo na gitarze.
Gratulacje należą się organizatorom – to był świetny festiwal! Sześć zespołów jednego dnia może powodować zmęczenie u osób, które oglądały show od początku, jednakże dobre wspomnienia i emocje zdają się być trwalsze i zostaną z publicznością na dłużej. Nie możemy się doczekać przyszłorocznej edycji Hard Rock Heroes Festival. Mam nadzieję, że nie tylko my…
Sylwia Kozarzewska