Transowa elektronika, hipnotyzujące wokale, połamane kompozycje i niestandardowe połączenia gatunkowe. Niejednoznaczny debiut od Mara Lewandowskiego już jest. Posłuchaj albumu Perfect Shape!
Choć Maro Lewandowski debiutuje, to z pewnością nie można o nim powiedzieć debiutant. Artysta wywodzący się ze środowisk chóralno-orkiestrowych i znany przede wszystkim z zespołu wokalnego Audiofeels prezentuje się jednak w zupełnie nowej roli producenta. Jego najnowszy mini album — Perfect Shape zawiera sześć autorskich produkcji, które nie sposób jednoznacznie sklasyfikować. Utwory różnią się zarówno stylistyką, jak i instrumentarium, dodatkowo część z nich to efekty współpracy z innymi artystami — wokalistami (tytułowe Perfect Shape z Jędrzejem Suchanem, Kometa Nocy z Kowsonem) lub instrumentalistami (Piotr Trojanowski na perkusji w Invasion).
Album Perfect Shape to fuzja wielowymiarowej elektroniki, w której odnajdujemy inspiracje muzyką ambientową, electro popem czy IDM. W kompozycjach Lewandowskiego nie brakuje również elementów vocal play’u, a na syntezatorowych brzmieniach osadzają się emocjonalne teksty. Całość okraszono domieszką eksperymentu i improwizacji.
EP-kę otwiera kompozycja Invasion, wirtuozersko wypełniona emocjonalnymi partiami perkusji Piotra Trojanowskiego. Utwór jest muzyczną ilustracją do przejmujących obrazów i doniesień z tych stron świata, w których brakuje pokoju. Synu — Remix to krótka i bardzo osobista refleksja na temat ojcostwa — utwór ma również swój akustyczny pierwowzór, który być może ujrzy światło dzienne w przyszłości. Na albumie Perfect Shape Maro decyduje się jednak przede wszystkim na pokazanie swojej nowoczesnej, elektronicznej wersji, którą słychać w synthowym, bujającym numerze So alike, tytułowym, hipnotyzującym i gęstym od zapętlanych akordów Perfect Shape czy zaskakującym, eksperymentalnym Brass Brass.
Album promuje rapowy singiel z wpadającymi w ucho samplami — Kometa nocy. Słyszymy w nim gościnnie Macieja Kowalczyka aka Kowsona — młodego poznańskiego artystę związanego ze środowiskiem hip-hopowym.
Zainspirował mnie fragment utworu Felicjana Andrzejczaka — „Noc komety”, który można odebrać jako jeden ze scenariuszy końca świata. Zacząłem tworzyć na tej podstawie szersze tło fabularne. Podmiot liryczny jest niedocenianym i pełnym pasji aktorem desek pewnego teatru. Nie wyobraża sobie życia bez aktorstwa, więc myśl o zakończeniu kariery go przeraża. Postanawia więc odejść w sposób, który zapamiętają wszyscy. Sposób, który zagwarantuje, że w miejscu dotychczasowych wyzwisk — z ust ludzi wydobędzie się jedynie okrzyk zdumienia — opowiada Kowson.